Z uwagi na to, że wczoraj wena mnie nie opuściła po jednej części zamieszczam drugą część wcześniejszego opowiadania o Justynie:)
„Justyna”cz.2
Gdy poznawali się coraz bardziej młodzi małżonkowie, nie przejmowali się co inny człowiek o ich miłości powie. Tysiące uśmiechów, śmiechu i przywiązania, sprawiały, że wciąż przeżywali ze sobą doznania. Nie poddawali się słowom ludzi zazdrosnych, przytulali się oboje wokół niejednej sosny. Tak mijały dni, miesiące, lata, aż w końcu pragnęli usłyszeć upragnione „tata”. Tak zrodziło się w nich dawno skrywane marzenie, gdzie czuli przy sobie na nowo wciąż serca drżenie. Choć los wcześniej był dla nich niełaskawy, to puszczali dalej karteczki z prośbami na lokalne stawy. Ukazując jak wielkie może być wielkie uczucie ludzi, zapał wciąż nie zmęczył, nie strudził. Na tym etapie co są oboje obecnie, czas szybko i szczęśliwie mknie. Może to Justyna musiała czekać na tą ważną decyzję, nie chciała przyspieszać Michała wizje. Bo, gdy zrozumiała, że jest on gotowy na ten etap w życiu, pragnęła oddać codzienności, temu każdemu z osobna przeżyciu. Zaskoczony spontanicznością młodzieniec, uplótł z konwalii pachnący wieniec. Dziewczyna ucieszona z każdego pięknego gestu wybranka, nie miała wątpliwości co do serca wyboru kochanka. Zazdrośni ludzie z niedowierzeniem wierzyli w ich wzajemną miłość, nie rozumieli co do końca za serc wzajemną ich zażyłość. Gdy pewnego dnia Justyna piekła ciasta, Michał wracał właśnie z miasta. Stanęła przed nim poczciwa niewiasta, co zakochana w mężu Justyny. „Pragnę Cię latami i basta”- powiedziała nieznajoma. Lecz Michał skruszony sercem swej ukochanej żony odpowiedział-„niedługo nasza miłość wyda urodzajne plony.” Nieśmiała dziewczyna zasmuciła się zanosząc się coraz większym płaczem rozpowiedziała po mieście o całym zajściu-chciała przeszkodzić w małżeństwie największemu szczęściu. Ludzie zaczęli między sobą rozmawiać, w różne dyskusje wdawać. Nie słuchając nikogo ani z rodzin, ani nie strojąc zezłoszczonych min, walczyli o swą miłość ponad wszelkie pogadanki. Po całym roku bez wszelkiej wątpliwości zaprosili parę gości. Tak oto nie mogli nie cieszyć się ze wspólnej radości- urodzi im się z ciał i ich wspólnych kości mały człowiek. To nic, że potem noce będą spędzać bez zamkniętych powiek. Dzieląc się różnymi obowiązkami, wyciągając wnioski „miłość jest między nami”. Tak Bóg połączył dwa różne losy, różne były obrazy, różne ludzi w ich ciosy. Miłości ich nie jest wstanie rozdzielić nawet sam najwyższy, to żyli dalej ze sobą na ich ocenę innych zważywszy, że ich wspólne życie będzie na nowo odsłaniać wzajemne w najpiękniejszym momencie bycie. Tak się kończy ta szczęśliwe opowiadanie, drodzy Panowie, drogie Panie. Bo to co najpiękniejsze nie znika z dnia na dzień, pomimo zawirowań, pomimo różnych zdarzeń. Każdy z nas ma w sobie marzenia, a do nich potrzeba jedynie boskiego stworzenia!
Mam nadzieję, że podobała wam się druga część:) Nie wiem jak to się dzieje, że czasem chwila, możliwość posłuchania muzyki i dzieją się takie oto rzeczy:) Nie wymagam od was komentarzy, jednak miło jest móc komuś sprawić radość własna twórczością.Pozdrawiam:)
Bo gdy ludzie się kochają nic ich nie rozłączy . A w szczególności gdy marzą o tym samym .